+Paweł Pastuszka pozwolisz ze jutro na spokojnie wroce do tematu :)
@SR. Jost Nie, Mazda RX-8 nie jest dobrym pomysłem. Samochód prowadzi się
świetnie, ale silnik Wankla wymaga bardzo wysokiej kultury technicznej
właściciela, inaczej jest po prostu niesamowicie awaryjny. Jest też bardzo
nietrwały (100 000 ciężko przejechać), a nie ma w Wanklu w zasadzie pojęcia
naprawy głównej - wymienia się silnik. Można wymieniać uszczelki, ale koszt
jest olbrzymi, a efekt często gęsto taki sobie.
Moje pierwsze auto, piękne wiśniowe BMW e30 coupe 2.0 r6, przeznaczyłem na
niego 9 tysięcy, jeszcze wtedy nie miałem pracy i byłem uczniem, pieniądze
zbierałem od pierwszej komunii, miałem kilka aut do wyboru ale wybrałem
BMW, dlatego że jest on świetnym klasykiem, cudnym youngtimerem i tak na
prawdę jest to inwestycja, te modele są coraz droższe (chyba że te betki
typu "wieś tuning" zderzaki do ziemi) mam zamiar jeździć nim ile się da, co
prawda jest to skarbonka bo trzeba wkładać w to auto, ale trzeba po prostu
mieć zamiłowanie do tego modelu. 6 lat minęło, samochód nadal mam i śmiało
mogę powiedzieć że nie odbiega stanem technicznym i wizualnym od oryginału
prosto z fabryki, ale jako pierwsze auto nie polecam żadnego tylnego napędu
no chyba że mała moc (maluch) bo zima i śniegi, zakręt i lecisz, bez
doświadczenia nie opanujesz auta, ja swoim już pare rowów zaliczyłem.
Najlepsze są przednio napędowce, jeśli mamy tył dociążony to zima nie
straszna, można spokojnie śmigać, a tak w ogóle to nawet nie wiem co pisze,
za dużo %. Pozdrawiam
+moto doradca Czesc:) co myslisz o almerze n15 1.4 b+g 87km jako pierwszy
samochod?
Na co zwrócić uwage przy ogledzinach przed zakupem?
Rewelacyjny materiał. Zgadzam się z Tobą Waldemarze w 100%, ego rośnie w
kosmos. Dopiero po jakimś czasie zyskujemy doświadczenie na drodze. Moim
pierwszym samochodem było renault megane 1.4 z 96 roku miało iść na złom
kupiłem w cenie złomowania. Nic tam nie działało strasznie awaryjne
odpaliło albo nie, lakier złuszczony, światła praktycznie nie działały.
Jednak dzięki temu nauczyłem się cierpliwości i zachowania na drodze,
poniekąd z mechaniką również się zapoznałem, nie było czym szaleć więc i na
latarni nie zostałem. Dlatego uważam że pierwszym samochodem powinien być
złom! Uczy pokory pokory i jeszcze raz pokory co na drodze jest bardzo
przydatne. I chociaż tamten okres był katorgą, wspomnienia pierwszego
samochodu są jak wspomnienia o pierwszej dziewczynie!
Brawo, punktualnie o 20 :D
Witaj :)
Subskrybuję Cię od dzisiaj. Jestem nowym kierowcą. Prawo jazdy posiadam
zaledwie pół roku, jednak każda trasa jest dla mnie lekcją i uczy mnie
nowych rzeczy.
- Zaopatrzyłem się w wideo-rejestrator,
- uczę się eco jazdy,
- systematycznie dbam o porządek wewnątrz i na zewnątrz pojazdu.
- Średnio co miesiąc sprawdzam ciśnienie w oponach.
- Podczas jazdy skupiam się na prowadzeniu
- a co najważniejsze często obserwuje sytuację w lusterkach.
Nie wiem jednak dlaczego "doświadczeni" kierowcy nie robią tego i innych
wyżej wymienionych rzeczy, które ja staram się pilnować. Brak obserwacji
lusterek boli mnie szczególnie jako młodego motocyklistę :). Mam nadzieję,
że kiedyś będę mógł pochwalić się doświadczeniem podobnym do Twojego. :)
Przepraszam za tak długi wywód i serdecznie pozdrawiam z Krakowa :)
Co myślisz o toyocie celica 1.8 VI generacji ?
tuning: dobre koło, dobra gleba i nic więcej nie potrzeba :)
Niezły odcinek :)) Wszystkiego dobrego życze Waldku na nowy 2015 rok!!:)
Co byś wybrał na pierwsze auto:
-Chrysler 300c (ropa/najmniejsza benzyna)
-Alfa 159 (ropa, 1,9)
-e65
Pozdrawiam :D
Poruszyłeś trudny temat, bo inaczej na zakup pierwszego auta patrzy małolat
(tu też jest istotne czy auto będzie kupione za jego pieniądze czy zakup
jak i serwis będzie sponsorowany przez rodziców) a inaczej patrzy na to np.
kobieta około 30-40 lat które zarabia 3000zł. Myślę, że dla kogoś kto ma
ograniczony budżet najlepszym wyborem będzie np. Fiat Seicento
(3000-5000zł) lub Fiat Uno (zadbany bez rdzy 1500-2500zł). Każde z tych aut
jest proste w budowie i obsłudze. Ważne by kupić zadbany, nie skorodowany
egzemplarz, najlepiej z udokumentowaną historią (łatwo bo większość aut
jest krajowych) i z jak najmniejsza liczbą właścicieli (wystrzegać się aut
od handlarzy). Ceny części zamiennych śmieszą - kompletny rozrząd 80-130zł,
klocki hamulcowe 50zł, chłodnica 80zł. Wbrew powszechnej opinii silniki są
naprawdę żywotne, gazo oraz idioto odporne (FIRE 1.0, 1.1, 1.2).
Kolejny młody znawca się wypowie :D Prawko mam już trochę ponad 2 lata,
pierwszy samochód prawie 2. Ale zacznijmy od początku. Przygody z jazdą
przed zdaniem prawka miałem niewiele, ale już na pierwszej jeździe po około
30 minutach wyjechałem z placu Clio II 1.2 75KM. Przejeździłem nim około
15h, dobrze się jeździło było dość wygodne i już się do niego zdążyłem
przyzwyczaić. Wtedy WORD zmienił samochody na Suzuki Swift IV, tak więc i
ja przesiadłem się na Swifta, ale wersję III silnik 1.3. Początki jazdy z
nim to masakra, gdy Cliówką ruszałem niemal bez gazu, to Suzuki gasło mi co
chwilę (inny jałowy skok sprzęgła, czulszy gaz itp). Prawko zdałem za
pierwszym razem, gdy już odebrałem, to od czasu do czasu tata dał mi się
przewieźć Megane Scenic 1.9 dTi, spodobała mi się kultura pracy silnika
diesla oraz komfort jazdy, tak więc zacząłem szukać swojego pierwszego
samochodu. Budżet ograniczony do 3500zł, bez szaleństw. Podstawowym
kryterium według którego szukałem samochodu to była funkcjonalność -
samochód musiał być 4-ro lub 5-cio drzwiowy. Kolejnym kryterium był silnik
- wybór padł na jednostkę wysokoprężną. Dodając jeszcze niezbyt rozbudowany
obszar poszukiwań (około 100km od miejsca zamieszkania) ukazywały mi się
około 2 strony ogłoszeń. Początkowo szukałem francuza, Laguny, Megane albo
Clio, niestety Megane się nie mieściły w budżecie, Laguny były z silnikiem
2.2dT (za duże opłaty). Miałem upatrzone jedno Clio II, jednak miał coś nie
tak z silnikiem. Przeglądając ogłoszenia, większość stanowiły Golfy III,
jednak mi się nie podobał, więc odpuszczałem. Reszta samochodów to m.in
Mondeo i Escorty z 1.8, Mazdy 626 2.0 oraz Astry 1.7. Po kilku tygodniach
poszukiwań wybrałem kilka samochodów, które mi się podobały - Xantia, Brava
i Toledo. Brava przeszła mi koło nosa, gość od Xantii się rozmyślił, więc
zostało Toledo z 90-konnym TDI. Auto wyglądało dobrze, choć to może przez
zimową porę, było dość wygodne, ale już przy pierwszej jeździe wyszły
drobne rzeczy - nie chciały wchodzić niektóre biegi. Z racji, że
potrzebowałem samochodu razem z tatą podjęliśmy decyzję, że bierzemy, udało
się trochę spuścić z ceny przez te drobne usterki. W domu udało się to
wyregulować bez problemu. Nadeszła wiosna, wyszło słońce, zacząłem więcej
jeździć, doszedłem do wniosku, że coś jest nie tak z turbiną, że za późno
wstaje moim zdaniem. Znajomy mechanik zdiagnozował problem z
przepływomierzem, jednak nie było pieniędzy na wymianę. Tak sobie
jeździłem, jakieś drobne rzeczy starałem się naprawiać na bieżąco sam lub z
pomocą taty - a to nie działał centralny, bo był urwany kabel, a to tłumik
się przepalił, a to coś tam innego. Ogólnie większość napraw we własnym
zakresie niewielkim kosztem. Nadeszła zima i wiosna, zabrałem się za
odświeżenie hamulców oraz za przepływomierz. Widziałem w Internecie
tutorial jak czyścić, jednak i tak zrobiłem po swojemu ;) W lecie zabrałem
się za syzyfową walkę z rudą - jak wiadomo, 18-letnie samochody niezbyt już
trzymają się kupy. Pewnie machnąłbym ręką na rdzę i jeździł dalej, ale z
jednej strony przywiązałem się do samochodu, z drugiej strony za podobne
pieniądze nie kupię nic wiele lepszego. Znów cała akcja odbyła się w
zaciszu domowego garażu, sam rozebrałem całe wnętrze samochodu i poznałem
jego tajniki. Samochód jeździ jak na razie bezawaryjnie, ostatnio dostał
nową chłodnicę. Kończąc i podsumowując ten monolog spróbuję wypisać plusy i
minusy tego samochodu
Zalety:
Silnik - niemal niezniszczalna jednostka VW, skrzynia biegów - długie
przełożenia, dzięki którym można podróżować z prędkością 90km/h mając mniej
niż 2000rpm, pojemny bagażnik, dość dużo miejsca dla pasażerów; coś jeszcze
by się znalazło, ale nic nie przychodzi mi w tej chwili do głowy
Wady:
Przede wszystkim rdza - głównie progi od wewnątrz oraz tylne nadkola, dość
głośno wewnątrz, szczególnie po przekroczeniu 2500rpm, przy cofaniu i
patrzeniu przez ramię nie wiadomo ile mamy jeszcze zapasu (jak to w
liftbacku / sedanie), lepiej cofać na lusterka
No i to chyba na tyle
Jako uczeń na mechatronika samochodowego(tak to się zwie za odra) z jednym
się nie zgodzę, a mianowicie stanowczo odradzam branie na oględziny auta
osoby nie wykształcone, bo tacy ludzie którzy swoja czerpią z tanich
pisemek lub tajemniczego źródła zwanego "internetem" raczej nam nie pomogą.
A mimo ze ekspertem nie jestem, mam wystarczającą wiedzę żeby stwierdzić ze
80% z tego co można zobaczy i wyczytać na rożnych forach lub poradnika na
YT (bez obaw, twój się raczej zalicza do tych 20% mimo ze czasem bym się
kłócił) itp. to niestety totalne bzdury.
A co do emocji to dodam ze ostatnio oglądałem moje pierwsze auto(właśnie je
dokańczam niedługo będę je rejestrować) to tez przeoczyłem parę rzeczy do
zrobienia które "na zimno" bym zauważył, wiec mimo wszystko nawet jak to ma
wiedzę to polecałbym zabrać ze sobą kogo kto się na tym zna.
ps jako ze moje pierwsze auto nie spełnia żadnych z twoich punktów(mimo ze
masz racje) to dodam od siebie jeden najważniejszy, wybrać auto które się
podoba, bo po co komu rozsądne auto którym i tak nie będzie chciał
jeździć.
Ja za kilka dni kupuję mój pierwszy samochód, Daewoo Lanos. 3 miesiące
główkowałem, czytałem fora i znalazłem ładny, zagazowany okaz z 2002 roku
:)
Moje pierwsze (narazie jedyne) auto - Corsa B 1.7D. 5 lat temu zapalcilem
za nia 7000zl otrzymujac w zamian golasa (ani wspomagania, ani klimy, ani
elektryki - NIC). To apropo emocji przy kupowaniu pierwszego auta, nie
wazne, ze nie ma wyposazenia - biore i uciekam do domu :D Dzis juz bym tak
nie zrobil ;)
Co wazne - tylko 64 (katalogowo) konie mechaniczne. Kto wie, moze dzieki
temu przez te 5 lat nie mialem wypadku, a i tak sporo na polskich drogach
widzialem, doswiadczylem i bardzo duzo sie nauczylem. Na tyle duzo, ze
dopiero teraz czuje sie dojrzaly do przesiadki na cos mocniejszego.
Mój pierwszy samochód to VW Polo IV z 2002 roku, o zawrotnej mocy 54 KM z
LPG. Zakup był taki jak wspomniałeś - pełen emocji. Ale podszedłem też do
niego z ogromną dozą rozsądku - nie chciałem by nowy zakup był skarbonką
bez dna. Po pewnym czasie poszukiwań udało znaleźć mi się egzemplarz z
polskiego salonu, udokumentowanym przebiegiem, różnego rodzaju fakturami, w
bardzo dobrym stanie. Cena była naprawdę przystępna jak na ten stan, ale
pojechałem obejrzeć i zadecydować. Tego samego dnia wróciłem nim do domu :)
Ma on moim zdaniem wiele zalet. Po pierwsze - uczy pokory na drodze (nie
jest to przecież 2 litrowa uturbiona benzyna, która daje sporo radości z
jazdy). Po drugie - niskie spalanie. Po trzecie - niskie koszty OC. Po
czwarte - umiarkowane ceny wizyt w serwisie (łancuszek rozrządu, około 3,5
litra oleju silnikowego itp. robią swoje).
Waldku, dziwi mnie to, że nie wspominasz o Polo. Nie zamierzałem od
początku kupić tego samochodu, widziałem wiele różnych modeli i marek. Mam
190 cm wzrostu i środek jest naprawdę dobrze rozplanowany, nie zahaczam
kolanami o nic czy też nie uderzam głową w podsufitkę, a za mną może ktoś
bez problemu jechać. Bagażnik ma bardzo przyjazny kształt i jak na ten
segment może się tam naprawdę sporo zmieścić. Jak dla mnie chyba najlepszy
zakup jakiego dokonałem w swoim życiu :)
Absolutnie się z Tobą zgadzam... Sam zaczynałem jeździć przed prawkiem, baa
ubijałem biznes, miałem 4 maluchy, kupowałem je z reguły po taniości i
zarabiałem na tym puszczając je na złomie/szrocie, ale zanim je puszczałem
latałem po lasach. W którymś momencie skrzydła sobie przyciąłem sam, bo
gdyby nie fakt, że to był poczciwy kaszlak, to wróciłbym bez chłodnicy...
Zachciało mi się śmigać po wirażach, załapałem mchu i drzewo nie ustąpiło
mi drogi... Fakt faktem, z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie sposób
było wyjść z tego inaczej, jedynie jechać wolniej i po prostu przejechać
obok.
Ponadto nabyłem dwie Favoritki, jedna w zasadzie, to kilka elementów miała,
taki zamiennik rzekł bym, a druga kompletna poza brakiem rozrusznika...
Wybyłem cudem o aluminiowym motorze w las, niedaleko jest górka o
piaszczystym podłożu, wiedziony poprzednimi doznaniami (5 "chłopa" w
maluszku, rozpęd, a potem redukcja co kilkadziesiąt metrów, ale kaszlak
podołał, w tenże sposób znaleźliśmy się na szczycie.) spróbowałem...
Dojechałem do... powiedzmy 3/4, ale ostatecznie w piachu silnik odmówił
posłuszeństwa, a ja jak idiota próbowałem wypchnąć auto z piachu... Los tak
chciał, że miałem przy sobie telefon i zadzwoniłem po ojca, który
przyjechał wtedy jeszcze BM'ką 525 - bratem "Rekina" jak to mówią i ledwo
mnie z tego piaszczyska wyciągnął 2,5litrowym bydlakiem o masie
przekraczającej 1,5 tony, kiedy to favoritka waży w okolicach 700+/- kilo.
Po prawku nabyłem Renault Megane Coupe I, 1,6 w gazie, końcówka 96 roku,
zdrapek nie do wyobrażenia dla niektórych z wyższych sfer, nie znam nawet
jego historii, bo przywieziono mi go na lawecie, wszystkie warunki były
dogadywane telefonicznie przez mojego ojca. Tak czy siak samochód był
najprawdopodobniej użytkowany przez gówniarza do polnych wycieczek, albo do
zawodów na arenach (nie znam nazwy... chodzi o rozbijanie się wzajemnie),
po prawdzie był do pewnego stopnia odrestaurowany, nie pognieciony zanadto,
ale mimo wszystko dość mocno wyeksploatowany. Zbliżamy się ku sednu, ja tym
samochodem jeździłem półtora roku, szczerze mówiąc nawet nie wymieniałem
rozrządu, jedyne co było robione to błotnik, po tym jak starszy dziadek na
parkingu wjechał mi w niego tyłem; termostat, który się zablokował na
uszczelce; dmuchawa, czy jakkolwiek ten element ogrzewania się zwie i
zwykłe kwestie takie jak olej/filtr, klocki hamulcowe... Problem który
powracał mimo dwukrotnego naprawiania, to licznik, ślimak na skrzyni ma
tendencje w tych modelach do wariowania, przez co licznik na postoju lubił
niemalże obrócić zegary, albo jadąc na piątym biegu wskazywać ZERO...
Dodam, że auto jak na te lata nie było nigdzie pognite, podejrzewam, że
ocynk, ale nie jeden mówił, że w tych rocznikach ocynku nie było...
Samochód przebiegu miał ok. 160 tysięcy, co jest dla mnie nie wyobrażalne
jak na ten wiek, więc za pewne był cofany lub kwestia tego licznika.
Jeździło mi się jak nigdy i mimo poczucia, że w każdej chwili może odmówić
staruszek posłuszeństwa, za nic nie chciałem go zmieniać. Kiedy to ktoś
napominał mi, że powinienem już zmienić wóz, ja z lekką irytacją w głosie
odbąkiwałem "RENATA DOSKONALE DAJE SOBIE RADĘ"... Renata, bo tak zwykłem
moje cacko nazywać jeździ za pewne do tej pory.
Co ciekawe większość właścicieli nazywa je Megi, mi to jakoś nigdy nie
pasowało i mimo to, że Renat jest sporo, to właśnie mój model zasłużył na
to miano. Mimo wadliwej elektryki (?) - tak mówią co niektórzy, u mnie
problem jedynie był z tym licznikiem... polecam autko każdemu. Może nie
jeździłem setek kilometrów za jednym wybyciem w trasę, ale czy to na
krótkie, czy na długie dystanse Renata zawsze ochoczo wyrczała (stożek i
nie dziurawy, ale mimo to dość głośny tłumik... żadne V8 nie zastąpi mi
wyrkotu mojej Renaty schodzącej z obrotów. Brzmiała niemalże jak rasowy
Porschak.
Napomnę jeszcze o Fiacie Coupe, którym się zakochałem, ale niestety nie
został on naprawiony, a stał dość długo u mnie w garażu. Ostatecznie 2,0
20. zaworowe poszło wraz z budą do kolesia, który chciał zrobić swap do
jakiejś Sierry czy innego nie wyglądającego wozu. Czego w tamtym czasie i w
sumie teraz zupełnie nie rozumiem, bo w końcu Fiacisko Coupe wygląda
ponadczasowo! Dolegało mu nie wiadomo dokładnie co... Brakowało ciśnienia
na tłokach. Z resztą pal sześć z tym i tak już go więcej nie zobaczę... :(
To w sumie z moich, a jeździłem wieloma innymi rodziców/wujków/ciotek.
Czinkusy, Seicenta, Fordy Ka, Poldki i wiele wiele innych, sporo nawet
busami jeździłem Ogórki, Transity... To z tych poczciwych, nowszymi chwalił
się nie będę, bo na te czasy to raczej nie wyczyn. ;)
Z perspektywy lat (prawo jazdy mam już 5 rok) to masz dużo racji. Dodał bym
tylko, żeby to przyszłe auto dla pierwszego kierowcy nie było jakoś
specjalnie drogie. Zarysowania, utarczki czy wgnioty na zderzaku zawsze się
zdarzą. Szczególnie przy pierwszym aucie. Pierwsze swoje odziedziczyłem po
tacie, który kupił wtedy Mercedesa C klasse. Było to leciwe (mój rocznik!)
Toledo 1 1.8 benzynka coś w okolicach 105-110 KM, nie pamiętam już. Na nim
właściwie nauczyłem się jeździć. Przeżyłem zbitą lampę i migacz, nauczyłem
się "odległości" manewrując "na lusterko". Dosłownie wszystkiego, co
przydaje się teraz. Ważne, że to auto znosiło wszystkie moje braki i
cieszyło małą awaryjnością. Z sentymentu moim pierwszym kupionym autem jest
Toledo II 1.8 20V 130 KM, co daje sporą przyjemność z jazdy. Szczególnie na
trasach jednopasmowych z ogromem Tirów. Pozwala bezpiecznie odskoczyć i nie
ma jakoś mocno tragicznego spalania.
Co do hatchbacka to różnie z tym bywa. Zawsze wolałem sedana, choć kusi
mnie jakiś mały drogowy predatorek typu Seat Leon Cupra. Jednak jak ktoś
uczy się jeździć sedanem od początku to nie ma zbytnio problemu. Traumą z
kolei było by po L-ce wsiąść do czegoś w Combi, których zwyczajnie nie
lubię. Długie to to, parkowanie irytujące zarówno mnie jako kierowcę jak i
osoby, próbujące wyjechać z parkingu na drogę zza tego czegoś. Pozdrawiam
serdecznym karniakiem wszystkich amatorów czarnej folii, montujących ją na
tylnych szybach...
To ja jako "już" 20to latek rocznikowo dodam swoje 5 groszy :). Jako, że
urodzinki mam pod koniec maja, to właśnie minęło 1.5 roku odkąd mam prawo
jazdy, a więc jestem jeszcze młodocianym kierowcą, ale przez te 1.5 roku
człowiek bardzo wiele się uczy.
Pierwsze autko to był Peugeot 405 1.8 105KM, znajomy ojca miał na sprzedaż,
a ja potrzebowałem auto w ten sam dzień, a więc kupiliśmy. Jak na starego
Peugeota przystało, mało co w nim działało i średnio mnie cieszyło te
autko.. Czyniąc długą historię krótką, po około pół roku posiadania swojego
"Bolidu" i prawo jazdy rozłożenie masy 70/30 na łuku zjeżdżającym w dół
zrobiło swoje, (nie było ślisko, po prostu przesadziłem) tyłek zaczął
uciekać, a potem przód przegonił tył i przedstawiłem się barierce na ty. Na
szczęście chłodnica nie ucierpiała (taa...) i wróciłem autkiem do domu.
Plus taki, że za 200zł i kilkanaście godzin w garażu całe autko wyklepane i
ze spray'em w ręku wróciło do "normy". koniec końców przez zbieg wydarzeń
głowicę szlak trafił i trzeba było znaleźć coś innego.
Zawsze marzyłem o BMW E46 330D, funduszy brakowało, więc padło na E36.
Niestety tamte diesel'e to tykające bomby jeżeli chodzi o pompę paliwa więc
chciałem 325i, ale bardziej zależało mi na wnętrzu niż silniku. Koniec
końców mam 2.0i 150KM (6 cyl. dla nie wtajemniczonych). Jest to auto, które
kocham z całego serca i za każdym razem jak na nie spoglądam po parkowaniu,
czy przez okno mordka mi się uśmiecha :))). Kupując te auto też kierowałem
się sercem a nie rozumem, nie miało mocy, drzwi ciężko chodziły, nie do
końca było widać jak wygląda (noc)... Ale udało się, wystarczyło czujnik z
vanosa wymienić i gotowe.
Do sedna: Ile razy nie będziemy upominać młodego moto maniaka co ma kupić i
jak... Nic z tego. Jeżeli chodzi o miłość, rozsądek nigdy nie będzie górą.
Zawsze popełnimy błędy, ale za to te auta są tak kochane. Jeżeli pierwszym
autem będzie Nowe niezawodne BMW z salonu, to nie wiem czy byłoby takie
cudowne. Peugeot'a niby nie lubiłem ale swój urok miał, BMW KOCHAM KOCHAM
KOCHAM, bo od 13 roku życia marzyłem o tym aucie. A więc te "historie"
jakie nam się zdarzały z tym autem, to chyba właśnie to, co czyni je
specjalnymi.
Mógłbym się tutaj w sumie rozpisywać o tym baaardzo, ale poruszyłbym inną
kwestię:
Młody kierowca, to "młody Bóg" na drodze... A więc myślę, że odcinek
mówiący tylko i wyłącznie o zachowaniu pokory bardzo by się przydał,
niestety na swoim przykładzie pamiętam, że nie byłem zbyt rozsądny przez
pierwsze 6 miesięcy za kółkiem..
zgadzam sie, ze auta wielonakladowe to ZAWSZE dobry wybor, jesli chcemy
miec cos taniego w eksploatacji. ale pamietajmy, ze nie zawsze jest
idealnie. mam wspomniana xantie. 2.1td, 1998, pierwszy rocznik po liftingu.
jakies pol roku temu (przebieg wg. licznika 270k, realny prawdopodobnie w
okolicach 470-500) okazalo sie, ze musze naprawic/wymienic sprzeglo. i choc
silnik byl montowany tez w innych samochodach z PSA, jak np. peugeot 806,
citroen XM, peugeot 406, to... w xantii sprzeglo bylo unikatowe. dlaczego?
cholera wie. ale koniec koncow, auto musialem dostarczyc do osoby, ktora
sie wyspecjalizowala w citroenach z hydraulika i tam mi zrobili to, co
trzeba bylo (z tego co pamietam, spieprzylo sie sterowanie sprzeglem, cala
naprawa ok 550zl). tylko, ze bylo to 130km od miejsca mojego zamieszkania.
z reszta, ostatnio mialem podobne przeboje z alternatorem, fabrycznie byl
jakis produkcji mitsubishi, zamiennie z innym modelem z valeo. naprawa?
osoby w tym specjalizujace sie, pierwszy raz go widzialy. poszedl
regulator, ale nie do dostania. dorobiony/naprawion - spieprzyl sie po
dwoch dniach. nowy alternator - wg. aso citroena niemal nie do dostania. w
koncu elektryk znalazl z jakiejs innej xantii na jakims szrocie alternator
boscha, znacznie bardziej standardowy niz ten mitsubishi. cale szczescie,
wszystko pasowalo i auto smiga juz dobry miesiac i odpala z miejsca. ale te
klopoty z alternatorem kosztowaly mnie tydzien bez auta i 650zl :/
choc podejrzewam, ze te same naprawy moglyby mnie w wypadku jakiegos audi
a8 D2 kosztowac kilkakrotnie wiecej :)
Witam, prawo jazdy mam od półtora roku. Mam 20 lat. I miałem już swój
pierwszy samochód na który zapracowałem własnymi rękami w wakacje. Moim
zdaniem pierwszy samochód powinien być taki o jakim sobie zawsze
marzyliśmy. Oczywiście z tych na które nas stać. W moim przypadku był to po
prostu Maluch. Fiat 126p. Dlaczego kupiłem "złom'a" w dzisiejszych czasach
za cenę "dobrego" Fiata Punto? Bo zawszę o nim marzyłem. Byłem z tego
bardzo zadowolony. Kupujcie auta które chcecie mieć! :) Pozdrawiam.
Moje pierwsze auto z którym mialem do czynienia to VW Passat B4 combi 1,9
TDI :)
Witam w nowym roku!, a co sądzisz o marce typu ROVER? duży koszt
eksploatacji?awaryjność? nadaje sie na pierwsze autko? pozdrawiam :)
Coraz lepsze produkcje robisz!
Naprawde fajny odcinek. Moim pierwszym autem był ford escort mk7 z 97r z
silnikiem 1.6 w gazie. Kupiłem go w 2003r. Auto sprzedałem 3 lata temu z
przebiegiem hmm co najmniej 300000+ ( licznik ma tylko 5 cyfr) jakiś czas
temu widziałem go na ulicy w stanie takim jakim je sprzedałem. I napisze
tak... porównując mojego escorta do passata b6 2009r którym jeżdżę teraz to
mnie tylko zostaje załować że sprzedałem forda. pasat z silnikiem 1.6 fsi
115KM. Auto oryginalny przebieg ma na tą chwile 216000KM. I co? silnik miał
już remontowaną głowice, Oleju musze dolewać około 0,5L na miesiąc, średnio
co 2,3 miesiące pojawiają sie błędy z układem zasilania paliwem. i mogłbym
wymieniać bez końca ilość usterek. Jednak stare auta to były robione dużo
solidniej a nie typowo pod serwis...
a propos peugeota 206, jestem ,,szczęśliwym" posiadaczem takiego auta od
1,5 roku, jest to moje pierwsze auto. jeśli chodzi o taniość napraw...hmm
spójrzmy, (koszta razem z wymianą): koszt regeneracji tylnej belki: 850zł,
koszt dwóch wahaczy przednich: 300zł, koszt łącznika stabilizatora+ dwa
łożyska na przednich amortyzatorach: 300zł. no dobrze, zawieszenie zrobione
aczkolwiek w międzyczasie musiałem wymienić akumulator, termostat i czujnik
temp., nie mówiąc już o takich najzwyklejszych jak olej, rozrząd i takie
tam. suma sumarum: koszt doprowadzenia kilkunastoletniego auta do porządku
wyniósł mnie 3/4 jego wartości, teraz przygotowuję się do wymiany sprzęgła
:) ogólnie polecam
18 za dwa lata, więc pewnie będe się przymierzał do prawka. Jako pierwsze
autko wybrałbym coś z napędem na tył, bo jak sie zdaje prawko to zazwyczaj
peugeot'em z napedem na przód, a skoro przy moim pierwszym autku mam sie
nauczyć jeździć to myśle że jak opanuje już jakieś auto z napędem na tył to
zyskam sporo wiedzy.
A tak z innej beczki, ostatnio ogrywam sobie nfs the run i test drive
unlimited 2 i sporo jeżdże tam mustangami, bardzo fajne autka, miałem
okazje kiedyś obejrzeć szczegółowo takie autko (mustang GT to był chyba),
miałeś kiedyś okazje przejechać się jakimś mustangiem?
Masz jakieś zdjęcia swojej "renówki" po tuningu? Chętnie bym obejrzał i
wiele innych osób pewnie też.
Jak zwykle dobry odcinek
Kupując swoje pierwsze auto brałem pod uwagę Forda Mondeo mk3 i BMW e46
jednak znajomy mechanik polecił mi Renault Clio II. Jego argumenty że Clio
mało pali i jest tanie w eksploatacji nie przemawiały do mnie bo chciałem
mieć duże wygodne auto. Dziwnym trafem obydwa te auto kupili znajomi.
Zacząłem się ich pytać jak eksploatacja części i ubezpieczenie itp. Po
uzyskaniu informacji od znajomych zacząłem rozglądać za Clio i pytać o ceny
części i ubezpieczenie i okazało się że są one znacznie mniejsze niż w
przypadku mondeo i e46. Teraz jestem szczęśliwym właścicielem Clio II ph3 z
silnikiem 1.4 16v i wszystkie moje obawy związane z tym autem zostały
rozwiane ( mało miejsca, słaby silnik). Miejsca jest wystarczająco chodź
mam 190 cm wzrostu a silnik 1.4 16v o mocy 98 km naprawdę daje radę i można
odejść na światłach a spalanie na poziomie 6.5 l w mieście jest
fenomenalne. Polecam każdemu ten samochodzik
Skad ja znam ten kawalek na samym poczatku ? Hmmmm ... moze ktos kojarzy ?
moje pierwsze auto to audi a3 1.8T, 150km z 2001 roku bardzo bogata wersja
wyposażenia :) powiem tak auto mam rok i poza wymianą rozrządu, klocków i
tarcz z przodu oraz płynów i filtrów nic nie było robione :P auto uważam za
dobre na początek między innymi dlatego że jest przednionapędowe :) co do
mocy silnika pewnie wiele osób powie że za mocny dla żółtodzioba za
kierownicą itd .... powiem tak mi samochodu nie kupili rodzice kupiłem je
za własne pieniądze które bardzo długo odkładałem i myślę że dlatego bardzo
o nie dbam i jest moim oczkiem w głowie dlatego szkoda by mi było szaleć
nim wylecieć z zakrętu i zatrzymać się na drzewie :) uważam że każdy
powinien zapracować na swój pierwszy samochód bo jak się samemu na coś
zapracuje to się po prostu o to dba a rodzice którzy kupują dzieciom
samochody na 18 urodziny lub zdany egzamin na prawko są po prostu bezmyślni
;)
Bardzo ciekawe poradniki, z przyjemnością się Pana słucha :)
Też jestem świeżo upieczonym kierowcą, prawo jazdy posiadam od lipca 2014
roku, także niedługo. Moim pierwszym samochodem jest Fiat Seicento 1.1 z
2003 roku. Jak na pierwsze skoki uważam że samochód idealny. W mieście
wystarczająco dynamiczny, w trasie według mnie rozsądnemu kierowcy mocy nie
zabraknie. Najważniejsze, że jest to samochód "swój", wszystkie opłaty
robione na siebie, dzięki małej pojemności ubezpieczenie też nie odstrasza.
Samochód prosty konstrukcyjnie, więc wszelkie naprawy można wykonać samemu
co daje nam jeszcze większą frajdę z posiadania własnych czterech kółek.
Wszystkim niezdecydowanym na ten model serdecznie go polecam. Sam nie byłem
do końca przekonany co do tego Fiacika, teraz wiem, że obawy były
niepotrzebne. Prowadzi się w miarę przyzwoicie jak na samochód tego
segmentu, części znajdziemy nawet w "kiosku" (jest ich dosłownie wszędzie
pełno :D ) i co najważniejsze nie zrujnują naszego budżetu. Spalanie jest
znośne, jeżeli Fiacik wyposażony jest w instalacje LPG (sekwencyjna w moim
przypadku) jeździmy praktycznie za pół- darmo ;) Z grubsza to chyba
wszystko co mógłbym powiedzieć o Seicento, samochód mały, ciasny ale
własny. :)
Serdecznie pozdrawiam :)
Ja błąd polegający na kupowaniu pojazdu pod wpływem emocji popełniłem już
kilka lat temu przy zakupie skutera, który okazał się być bardzo
problematyczny, no ale sam chciałem :) Mam nadzieje że przy zakupie auta
będe bardziej rozważny :D
Fajny odcinek, jak i wszystkie inne. ;) Akurat przymierzam się do zakupu
pierwszego auta i zgłębiając temat motoryzacyjny obejrzałem chyba każdy
filmik z tego kanału. :)
Poluję na Audi A3 8L z ostatnich lat. Niewielki, a jak na hatchbacka
względnie pakowny, komfortowy, całkiem solidny i o przyziemnych już cenach
serwisowania. :) 1.6 benzyna, albo któryś z 1.9 TDI.
Ja po roku jazdy Hondą z 97 zastanawiam się teraz nad jakimś nowszym
samochodem. Celuję w około 22tys. Przeglądałem dużo stron i napaliłem się
na Volvo S40 z 2005-2006 roku z silnikiem benzynowym. Jakieś rady? Będę
zadowolony? :) Z góry dzięki za odpowiedź.
Fiat Punto 1.1 55 S 1996 jak go kupowałem to miał 168900 km przebiegu (choć
poprzedni właściciel stwierdził że skorygowany o ok. 30 tys.). Sprzęt
niezniszczalny, silnik owszem słaby ale dawał spokojnie radę, oszczędny.
Jedyne co się popsuło to wysiadły świece po "zaledwie" 18 latach pracy!
(naprawdę na świecach były loga Fiata i Lancii takie jak montowała
fabryka). Samochodzikiem jeździłem przez rok od lipca 2013 i jedyne co to
obsługa olej, rozrząd, filtry, świece dopiero w czerwcu 2014 i nic wbrew
opinii się nie działo. Palił 5l w trasie, po mieście 6,5-7l w zależności od
sposobu jazdy i ilości pasażerów. Wadą była moc 55 km w 2-3 osoby dynamika
ok, ale w 4-5 to był dramat, człowiek stawał się królem prawego pasa, ale
za to spalanie 5l w trasie ciągle do utrzymania. Najlepiej kupić 1.2 16V SX
(ocynk) ale i tak przede wszystkim patrzeć na spód bo mimo że wersja w
ocynku do tak jak np. w Audi źle zrobiona naprawa blacharska i po ocynku.
Aha i nie kupować auta które więcej, stało niż jeździło, bo jeśli poprzedni
właściciel robił ok. 5 tyś.km na rok, a zrobimy tak jak że 5 tyś. km
zrobiłem w 1.5 miesiąca to gumy, uszczelki puszczą lada moment, tą zasadę
stosować w każdym aucie BMW, Mercedes, Alfa, Subaru, WSZĘDZIE!!!!.
Mój pierwszy samochód to Renault Laguna 1 1.8 16v 120km w nadwoziu
liftback. Może na początku były i problemy z cofaniem, jednak po kilku
miesiącach już mi to większej różnicy nie robiło. Lagunę kupiłem
zdroworozsądkowo ponieważ była w bardzo okazyjnej cenie (od znajomego
rodziców). Renóweczka była serwisowana, zrobione zawieszenie, zrobiony
rozrząd (oczywiście wszystko potwierdzone w książce). Wyposażenie:
klimatronic, alufelgi, elektryczne lusterka oraz 4 szyby i jeszcze klika
drobnostek :-). Oczywiście bez instalacji LPG (niektórym się instalacja
zwraca, niektórym wręcz przeciwnie, wolałem nie ryzykować). Samochód
zakupiony za 5 tys zł. Uważam że było warto, wbrew obiegowej opinii o
autach na literę F, Laguna nigdy mnie nie zawiodła, przejechałem ok 25
000km. i żadna wizyta u mechanika mnie nie zrujnowała. Raz na rok wjeżdża
do mechanika gdzie zwykle wymienia się zużyte części eksploatacyjne.
Może i jest troszkę drożej niż w golfie, polo, astrze itd. (trochę wyższe
spalanie i droższe ubezpieczenie) ale auto zapewnia większy komfort i
zaryzykował bym stwierdzenie że bezpieczeństwo (4 poduszki).
Oczywiście na tle samochodów z "tamtych lat" :-).
Obecnie jeżeli ze znajomymi jedziemy np. nad morze (450km) to lepiej jest
jechać większym samochodem. Pięć osób w pandzie lub w golfie może nie czuć
się komfortowo. Wychodzi niewiele drożej a podróż nie jest aż tak męcząca.
Waldek wspomniałeś w filmie o ubezpieczeniach. Zawsze mnie ten ten temat
dręczył i nigdzie nie znalazłem jednoznacznej odpowiedzi. Powiem na
przykładzie. Mama ma 60% zniżki, ja prawo jazdy od już prawie 4 lat i nigdy
nie miałem swojego auta, nie byłem współwłaścicielem. Czy jeśli teraz
zarejestruję auto na siebie i mama zostanie współwłaścicielem to będę miał
jej zniżki? Czy może lepszym rozwiązaniem byłoby gdybym to ja stał się
współwłaścicielem autka i po prostu zniżki naliczały mi się z latami?
Zakup swojego pierwszego auta planuję bardzo małymi kroczkami, ale myślę
coby dopisać się do samochodu rodziców. Co o tym myślisz?
@edit
Zapomniałem o najważniejszym. Co myślisz o VW Lupo jako pierwsze auto? Pod
względem estetycznym dla mnie ideał, a jak z eksploatacją tego auta w
Polsce? W Niemczech jeździ ich ogrom, lecz w Polsce nawet nie były
sprzedawane. Silnik 1.0 1.4, 1.4 TDI czy 1.7 SDI?
Prawko zdałem prawie 2 lata temu(końcem kwietnia), pierwsze auto- golf 2
1.6 LPG kupiłem niecałe 2 tyg po odebraniu dyskietki. Zrobiłem w tym czasie
już ponad 20k km i stwierdziłem coś takiego o naszych kursach na prawo
jazdy:
-na kursie uczysz się prowadzić samochód
-uczysz się jeździć dopiero jak zdasz prawo jazdy